Potańcówka — coś więcej niż taniec… towarzyski

Tam pod lasem, pod borem
pod zielonym jaworem
Hala z Jankiem siedziała,
piła piwko wieczorem.

Po wieczorze 18.04.2015

Tak jak wszyscy się spodziewali, zabawa była znakomita. Mieszczanie suwalscy zaczęli się schodzić pół godziny przed siódmą. Na scenie trwała próba kapeli, co dodatkowo zaostrzało apetyt na potańcówkę, własną, suwalską, najprawdziwszą formę wspólnej zabawy bez disco, bez zewnętrznych naleciałości, a za to głęboko tkwiącej tęsknotami w duszy, zabawy, którą możemy się pochwalić, nie kryjąc żadnego fragmentu własnej radości i nie obawiając się zarzutu zamiłowania do kiczu czy do obcych wzorów.

Taka to była formacja niegdysiejszych obywateli – w miarę jednorodna muzycznie, posiadająca podstawowe umiejętności taneczne i wspólny kod kulturowy. Nie wątpiliśmy w to, inicjując projekt odradzający tradycje taneczne i muzyczne suwalczan.

 

Choć dopiero próba, to widać, że będzie fantastycznie.

Tak więc na scenie trwała próba kapeli. Tuż przed 19 kapela oddaliła się do garderoby, a zebrani goście zastygli w niecierpliwości. Rozpoczęcie zabawy ogłosiła Ola Legacka – prowadząca wieczór tancerka „Suwalszczyzny”. Na pierwszy ogień poszło kilka fenomenalnych utworów muzycznych kapeli, a następnie zachęta do wspólnego śpiewania. Rozłożone na stołach kartki z tekstami piosenek Tam pod lasem, pod borem, Kanareczek i tradycyjnych zaśpiewek ludowych pomogły publiczności włączyć się do programu. Głosy wiodące ze sceny — Anna Szafranowska i Przemysław Turowski.

Wreszcie moment wyczekiwany – tańce. Do prowadzącej Oli jakby mimochodem dołączyła Małgorzata Wojdełko, choreograf zespołu „Suwalszczyzna” (w niecodziennym dodatku do stroju – w postaci mikroportu). Zapowiedziano, że naukę tańców poprowadzi ona z „Suwalszczyzną” – członkami grupy koncertującej i grupy Patronów. Jakoż wyszli, celowo nieprzebrani w stroje, aby nie burzyć naturalności wieczoru. Biesiadnicy równie ochoczo podnieśli się z krzeseł. Trzeba było ograniczać zachęty, bo miejsca w ogrodzie letnim nie było zbyt wiele.

Tańczyliśmy w kole, w rytm granej na żywo muzyki i takt niewymuszonych podpowiedzi prowadzącej nas choreografki Gosi. Ciasnota sali ogrodu letniego „Rozmarino” powodowała czasem niebywałe trudności w wykonaniu „młynka” czy też walca, czasem trzeba było zrezygnować z tańczenia po kole (a mówiono, żeby tańczyć w miejscu!). Nauczyliśmy się Jasionowskiego oraz żydowskiego kapelusa. Jasionowski nieprzypadkowo pojawił się wśród tańców, które były praktykowane przed stu laty w Suwałkach wielu kultur. W tym jednym tańcu przewijają się motywy polki, wymiana uprzejmości w ukłonach, później krok z dosunięciem drugiej nogi –  z muzyką jak rzewne nuty dziewczęcych marzeń albo litewskie radosne przystępowanie do żęcia, wreszcie po układnym walczyku następuje niespodziewany zwrot w postaci hałaśliwej białoruskiej czastuszki. Ten finał wytrącił tańczących z poczucia panowania nad tańcem i najskuteczniej rozkręcił zabawowy nastrój.

potancowka-kwi-2015_IMG_9181

Gęsto było na parkiecie…

potancowka-kwi-2015_IMG_9137

… ale i za stołami.

 

Znakomitym pomysłem w dramaturgii wieczoru było wywołanie przez choreografa dawnych członków ZPiT „Suwalszczyzna”, czyli po prostu Rodziny „Suwalszczyzny” na deski sceny. Było to wezwanie do oberka, trudnego tańca, zapewne nie do nauczenia w zaimprowizowanych wczoraj warunkach. Zza stołów wyszły dwie, trzy, a ostatecznie cztery pary. Zaczęło się szaleństwo, niepowstrzymane w wirowaniu i przeskokach po sali. Zaskakująca chwila, gdy widać, jak z drugiej strony lustra ożywają inne światy. Patrzyliśmy na nich jak na mały spektakl. Moment, w którym chyba wszyscy patrzący zrozumieliśmy, do czego dążymy, że nie zginęła tradycja w narodzie i nie całkiem jej samiśmy zapomnieli, tylko trochę zaniedbali…

Poszli w tany — oberek.

potancowka-kwi-2015_IMG_9144

Jasiek, drużba, słuchaj, bratku, co ci powiem na ostatku, zgadnij, co — ? — Nie wiem, co. — Że te panny to nos chcom. (S.Wyspiański, Wesele)

 

Kolejna część wieczoru to piosenki: zaśpiewki ludowe, Następnie przyszedł czas na popisy Kapeli. Publiczność wysłuchała utworów w (doskonałych jak zawsze) aranżacjach Krzysztofa Krzesickiego. Świetna energetyczna muzyka, czardasze i przeróbki jazzowe melodii z rodzimego podwórka.

Od muzyki przeprowadzono nas do lirycznych utworów w wykonaniu Anny Szafranowskiej, nowego  „nabytku” kapeli. Nasza piękna zaśpiewała „Dwa serduszka, cztery oczy”, „Rebekę”, pieśni cygańskie. I to był właśnie urok wielokulturowych tradycji Suwałk i Suwalszczyzny: pieśni cygańskie, żydowskie, pieśni będące w ogólnym, ponadregionalnym obiegu, odnalazły znów swoje miejsce i jedyny styl wykonawczy w Suwałkach. Tymczasem statek z biesiadnikami płynął niepowstrzymanie w stronę kolejnych tańców, tym razem były to mody taneczne Wileńszczyzny: wojskowego, z tradycji pułków kawalerii imperatora Aleksandra I, Aleksander walca i polki kochaneczka (jakąż suwalczanie mają chęć do polki! dziwi się redaktor strony).

Dalej szły zabawy z Suwalszczyzny: Idź ty sobie, a następnie polka Olszewskiego.

Na koniec części tanecznej, niezobowiązująco, choć z krótkim wstępem choreograficznym, zagrano salonową polkę i walca, które pojawią się w jesiennym Balu w Resursie Obywatelskiej. A na finał spotkania — gromkie odśpiewanie Tam pod lasem, pod borem, i już było wiadomo, że publiczność jest już nasza… na zawsze.

Graj jeszcze, Kapelo.

Graj jeszcze, Kapelo.

Czy czegoś nam brakowało? Oprócz większej sali do tańca, chyba tylko powtarzania, drugiego i trzeciego wykonania tańców, które cieszyły faktem, że dały się zatańczyć. Przedłużenia radości ze wspólnej zabawy, która daje nam dodatkowe sensy. Tak, głód roztańczonych wielkim był. Od niejednego stołu słychać było głosy o organizację cykliczną potańcówek, i to w większej sali, w plenerze, a choćby i w parku pałacowym w Dowspudzie.

 

„Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu” [Mt 5, 15] (pisanie w niedzielę ma prawo oprzeć się o Ewangelię…). Nam, organizatorom, wypada tylko rozwijać rozbudzoną radość współbiesiadników nowej-starej tradycji. Na pewno niczego pod korcem nie schowamy. Do wakacji jeszcze niejedno się zdarzy w tym projekcie. Zapraszamy do odwiedzania strony i aktualności. Zapraszamy także do współtworzenia i nadsyłania własnych wspomnień o tanecznych tradycjach Suwałk. I dziękujemy za współobecność!

 

Jest dobrze. Konferansjerka Ola Legacka i wokal: Anka Szafranowska i Przemek Turowski.

Jest dobrze. Konferansjerka Ola Legacka i wokal: Anka Szafranowska i Przemek Turowski. W tle dyskretna opieka kierowniczki działu edukacji SOK, Doroty Skłodowskiej.

Teraz już chyba odetchnęła, sprawczyni zamieszania, Małgorzata Wojdełko, choreograf, kierownik artystyczny opiekun umiłowanego  zespołu naszego.

Teraz już chyba odetchnęła, gospodyni zamieszania, Małgorzata Wojdełko, choreograf, kierownik artystyczny opiekun umiłowanego zespołu naszego.

 

Wpis ilustrują zdjęcia redaktora strony. Poniżej prezentujemy galerię autorstwa przyjaciela zespołu, Szymona Jasionowskiego.

Top