Źródliska 2019… ostatnia taka edycja.

Wydarzenie, jakie miało miejsce w ubiegłym roku, było tak ogromne, że nie sposób było opisać go bezpośrednio po zakończeniu. Dwustu uczestników niezapomnianego echa Międzynarodowego Festiwalu Ludowych Zespołów Tanecznych ŹRÓDLISKA, który odbywał się w dawnym Regionalnym Ośrodku Kultury i Sztuki w Suwałkach w latach 2000-2014 (trochę o ostatniej edycji tutaj: http://zrodliska.soksuwalki.eu/obrzedowosc/, nieliczne ocalałe DVD z nagraniami rekonstrukcji obrzędów dożynkowych i kupalnych – wiadomość u redaktora) czekało cierpliwie na relację i dokumentację wspólnego spotkania, za co im powolny redaktor składa serdeczne podziękowania.

Świętowanie, zawsze najlepsza część każdych Źródlisk. Tu październikowa sobota 2019

Tyle tytułem wstępu i zaproszenia. Ale jak to opisać… Może zaproszeniem zespołów ludowych Suwalszczyzny, czy raczej wezwaniem do wspólnego świętowania spotkania z Mirosławem Nalaskowskim, wyjątkową postacią na Suwalszczyźnie, Zasłużonym dla Kultury Polskiej nie tylko medalowym, ale naszym własnym, dostępnym na każde i każdego pragnienie autentyczności w tradycji ludowej, mieszczańskiej, skarbnicy wiedzy wszelkiej i upartym konsekwentnie instruktorem, przedłużonym ramieniem surowego jury największego krajowego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą. Wezwanie było oddolne, podobnie jak status Mirka… i dziś redakcja ujawnia fragment tegoż:

Szanowni i Drodzy Przyjaciele Mirka Nalaskowskiego

może nie wszystkim wiadomo, że nasz wielce zasłużony Kolega poszedł dwa miesiące temu na emeryturę.

Uwolniony  z konieczności podbijania karty w Suwalskim Ośrodku Kultury, odszedł tak naprawdę z Regionalnego Ośrodka Kultury i Sztuki, a wcześniej z Wojewódzkiego Domu Kultury. I tym dwóm instytucjom pozostał wierny, bo tylko one dawały mu oficjalną zgodę na opiekę nad zespołami ludowymi Suwalszczyzny. Było to treścią jego życia. Kaziuki, Wigilie Chłopskie, Jarmarki Folkloru, publikacje, niezliczone konsultacyjne wyjazdy do zespołów ludowych trzech powiatów Suwalszczyzny oraz niektórych ościennych, przygotowujące do występów w Kazimierzu, Stoczku Łukowskim…

Z SOK-u odszedł bez fanfar, bo takowych sobie nie życzył. Ale przecież my nie jesteśmy z SOK-u

i nie możemy dać mu tak po prostu zniknąć,
żeby nie dowiedział się o tym cały świat folkloru.

Wiadomo, że hołubi nadal wszystko, co gra i śpiewa w tradycji. I powinien wiedzieć, że z wzajemnością!!!

Wydarzenie-echo festiwalu Źródliska przybrało tę nazwę nieprzypadkowo. Festiwal ten od pewnego czasu miał formułę cykliczną – prezentowania obrzędów związanych z porami roku przez bardzo starannie wyszukane z wiosek najdalszego wschodu Europy, przez utytułowane międzynarodowe grono etnografów. Udało się zrealizować Wiosnę, Lato… i koniec. Statystycznie i nie tylko, słowo „budżet” wygrało ze słowem „kultura”…

A więc co, zastanawialiśmy się tajnie, może Mirka najbardziej ucieszyć na koniec jego związków służbowych z Tradycją? Zrobimy mu jego festiwal, może nie na taką skalę, ale za to z – przyjaciółmi. Jesień, kolejna pora roku w sam raz – na jesieni są wesela i takie mu odprawimy zaślubiny z jego folklorem na Wolnej Stopie, że…

Zaślubiny Mirka Nalaskowskiego z Tradycją w niespodziewanej symbolicznej postaci Helenki Kozłowskiej. Nad ceremonią czuwają śpiewaczki, z prawej strony Krystyna Cieśluk, twórczyni ludowa z Lipska nad Biebrzą.

A więc rozpoczęliśmy. Oto ta opowieść – w skrócie przydługim, ale koniecznym. Dla tych, którzy byli i serce oddali przedsięwzięciu, dla tych, którzy nie dojechali, choć bardzo chcieli, z Litwy, Łotwy, z centralnej Polski. Dla pracowników programu Kultura Ludowa MKiDN, żeby utwierdzić ich w przekonaniu, że nie na darmo wspierali Mirkowe ponadprzeciętne pomysły i trudne realizacje. Dla wszystkich innych zespołów z różnych regionów kraju, które nie mają (albo mają) podobnie oddanych im ludzi jak my Mirka. Da wszystkich – także dla tych, którzy Mirka nie doceniali, mając go tak blisko i do tej pory sądzą, że scena służy „otwieraniom” i „wstępom”, a nie występom, i po tych wstępach prędko uciekają, nie mogąc udźwignąć ładunku prawdziwej tradycji, na której autentyczność ciężko pracują lokalni śpiewacy, muzykanci, tancerze, choreografowie i chórmistrzowie.

A zatem Tajny Komitet Organizacyjny zaczął konstruować scenariusz.  Najpierw rozesłaliśmy ogłoszenie, komu trzeba, a potem pani Cieśluk ze Starostwa Powiatowego w Suwałkach pomogła na Majowym Śpiewaniu w gminie Przerośl powiadomić tajnie wszystkie zespoły.

Potem Józef Murawski przyjechał do Suwałk ze swoimi pieśniami i połową scenariusza obrzędu weselnego – jakże przydatna była jego pomoc! (nie mogliśmy przecież poradzić się Mirka ;).

Józef Murawski słucha śpiewu solistki swojego zespołu Pogranicze z Szypliszk, Urszuli Andruszkiewicz.

Tak urodził się też pomysł wydawnictwa, w którym znajdą się pieśni obrzędowe, laudacja dla Mirka oraz informacje o zespołach – koniecznie, dla wszystkich.

Potem Jarek Rynkiewicz znalazł nam stodołę wspaniałą, po prostu wymarzoną (całe szczęście, bo albo były za małe, albo za drogie, albo nie takie – a tu po prostu stodoła wspaniała i to jeszcze syna Gieni Zaśkiewicz, czyli Swój Człowiek!)

Gospodarz miejsca obrzędu, Stanisław Zaśkiewicz.

Potem szybko poprosiliśmy, a Jarek Rynkiewicz bez namysłu się zgodził, żeby jego wspaniała kapela przygrała na weselu, bo jak by wyglądało wesele bez kapeli?

Jarek Rynkiewicz, jedyny taki.

Daleko się niosło echo, jak przygrali….

…A jak przygrali, to zaraz wszyscy ruszyli w tany.

Potem Szuwarki pierwsze odpisały, że stawią się niezawodnie

Potem okazało się, że Zielona Dąbrowa ma obrzęd Swaty, i jeszcze pyta grzecznie, czy się zmieszczą, a więc były to prawdziwe Źródliska obrzędowe

Swat targuje z mężczyznami…

Część żeńska ogarnia sprawy domowe.

Potem dołączyły Orzyszanki, jakoś skądś się dowiedziały (bo przecież bez Mirka nie mieliśmy wszystkich kontaktów) i zgłosiły się, domagając się wręcz udziału w imprezie

…I przyjechały Orzyszanki, Mirkowe fanki, których i tak nikt by nie zdołał zatrzymać.

Potem Gienia Zaśkiewicz podzieliła się swoją relacją z dawnych wesel w przeroskich okolicach

Eugenia Zaśkiewicz w towarzystwie zbieraczy folkloru Gośki Makowskiej i Jarka Rynkiewicza. W tle inni śpiewacy i zbieracze.Potem Basia Tarasewicz powiedziała, że jej Mama – Krystyna Cieśluk z Lipska nad Biebrzą – opowiedziała kiedyś tradycyjne wesele nad Biebrzą i znalazła mi ten oryginalny tekst (i całe szczęście, bo od tej pory folder zamienił się w książkę o weselu na Suwalszczyźnie)

Eugenia Zaśkiewicz w towarzystwie Gosi Wojdełko.

Barbara Tarasewicz ze swoim zespołem Lipsk z Lipska nad Biebrzą. Ostatnia w chuście siedzi jej mama, Krystyna Cieśluk.

Potem pani Ewa Kuprewicz nie pogniewała się na mnie, że musiała szukać mnie po całych Suwałkach ze swoim materiałem o zespole Jaćwież

Pani Ewa Kuprewicz, liderka zespołu Jaćwież z Jeleniewa w kolejce do Mirka, patrzy na redaktora surowo, ale jednak bez gniewu.

Potem nawiązała się sympatyczna więź panią Renatą i upewniłem się, że „prawdziwki” – rodzinny zespół śpiewaczy z Rakowicz koło Lipska, stawią się na weselu

Stanisław Rajkowski z zespołem rodzinnym z Rakowicz koło Lipska nad Biebrzą słucha słów Mirka. Obok niego Renata Bogdan.

Potem gospodarz pan Stanisław uparł się, że zrobi swój stół z piwem, wędliną, a jego dobra żona napiekła babki ziemniaczanej (i całe szczęście, bo przez cały obrzęd nie umarliśmy z głodu)

Stanisław i Agnieszka Zaśkiewiczowie, wspaniali ludzie skromni i hojni

Potem zespół litewski Gimtine z Puńska nadesłał opisy swoich litewskich pieśni (i całe szczęście, bo jak bez Litwinów wesele na Suwalszczyźnie?)

Zespół litewski Gimtine z Puńska. Druga z lewej Anastazja Sidor, liderka zespołu.

Potem było spotkanie liderów w Stodole i pani Bożena Buza z Rominczan, pani Ewa Kuprewicz, Nastka z Puńska i nieliczni pozostali wsparli słabnącą energię swoją spokojnością

Potem w Zielonej Dąbrowie pani Marianna doczekała terminu sanatorium (ale za to z tamtych stron pojawił się cymbalista Paweł Grupkajtys, który zagrał marsza weselnego!)

„Jankiel” – Paweł Grupkajtys gra marsza weselnego na cymbałach wileńskich. W tle czuwa oberżysta w mycce.

Potem urodził się pomysł skrzyni na prezent dla gospodarza, pana Stanisława – dziedzictwo jego Mamy, które kiedyś piszący te słowa zakupił od niej wraz z siedliskiem w Hańczy, a które powinno zostać w rodzinie (i całe szczęście, bo czym można by było mu się odwdzięczyć?)

Kufer – niegdyś własność państwa Zaśkiewiczów z Hańczy, wraca do rodziny.

Potem redaktor krzyczał na wnuczka śpiewaczki z Zajączkowiaków, że nie codziennie pocztę e-mail odbiera i żądanych pieśni nie przysyła (i całe szczęście, że nie odbierał, bo pani Barszczewska od ręki do telefonu zaśpiewała pieśń a następnie podyktowała i to było wielkie przeżycie)

Nie ma zdjęcia z rozmowy telefonicznej. Ale jakie to było przeżycie!

Potem odkryłem, że nie mam telefonu do pani Kibitlewskiej i Rospuda z Filipowa nie powiadomiona!!! (i całe szczęście, że trafiło na panią Helenkę, bo ta święta i piękna kobieta się nie pogniewała, że tak późno zawiadamiam)

Klaszcze w dłonie pani Helena Kibitlewska z niezmienną urodą i radością życia.

 

Potem martwiła się Beata Szyszko-Anzulewicz z Rutki-Tartak, czy małe Szeszupiaki wytrzymają tyli program

Szeszupiaki wcale nie zmarznięte 🙂 w tle instruktor zespołu, Beata Szyszko-Anzulewicz

W międzyczasie na emeryturę przeszła Helenka Kozłowska, wieloletnia instruktorka folkloru i sztuki ludowej, jedyna do bezpośrednich serdecznych kontaktów z twórcami ludowymi. No – wymarzona żona dla Mirka! Los sam pomaga dobrej sprawie.

Helenka Kozłowska wkracza w nowy etap życia.

Potem Anna Szafranowska objawiła, że oprócz Wigranek i Ancyjasa jeszcze zespół Nachodne i wszystko się dodawało do folderu

A jeszcze zespół Nachodne pod opieką Anny Szafranowskiej (siedzi między częścią żeńską a męską) zmieścił się w naszej stodole.

Potem zespoły i przyjaciele nadsyłali materiały, zdjęcia, i anegdotki o Mirku, a redaktor nieco się wzruszał przy redagowaniu tych opowieści

Znacznie wzruszony redaktor Piotr Kuczek przy wszechJarku Rynkiewiczu. W tle Józef Murawski.

Potem zamawiano jedzenie, i pomógł Znajomy Gosi Wojdełko i potargował się z dziewczynami kucharkami fajnymi (i całe szczęście, bo one do zamówienia dodatkowo 9 ciast narobiły i jeszcze pączki i naczynia, obrusy i na wszystko wystarczyło)

Dziewczyny kucharki żwawe i bojowe od początku do końca.

 

Potem były ostatnie dwa dni i zwożenie wszystkiego i noszenie i liczenie, czy miejsca wystarczy, i dekorowanie, i wszyscy robiliśmy, Krzyś Snarski biegał z mikrofonem, Gosia Wojdełko czuwała i była piękna, Monika Rudowicz i Gośka Makowska ze swoimi białymi Głosami wtapiały się w tłum śpiewaków, wszyscy się pilnowali, aby o niczym nie zapomnieć

Krzysztof Snarski rozpoznaje prędko zespoły i bez zwłoki przenosi jeden dyżurny mikrofon.

a potem było WESELE

i swaty, i wódka, i korowaj weselny

i Pan Młody i Panna Młoda

i wystrzały z dubeltówki

i Helenka zapłoniona, że gorzko gorzko być nie może, bo… już ma męża 🙂 i zespoły tak ładnie odstąpiły od niej 🙂

i tańce

I prezenty

i skrzynia, i Młodzi na skrzyni

I radość wielka ze spotkania, zespoły z zespołami, wszyscy ze wszystkimi

Na weselu ponad 200 osób!

 

Wielka to była radość! I duma w Zespołach, że każdy w tak wyjątkowy sposób kontynuuje nasze tradycje. Czuło się tę dumę w pełni słuszną. Taka… zdana klasówka, przed samymi sobą, że wiemy, co jest naszym własnym lokalnym repertuarem pieśni weselnych. Cieszyliśmy się wspólnie, że znalazło się miejsce i okoliczność, by tak pięknie ją zaprezentować przy takiej okazji. Nasz repertuar jest tak przebogaty… Piękne to były pieśni.

 

A Mirek? Nie wiedział! Naprawdę nie wiedział. Wieziony niby na kawę, i niby skręcili do Zarzecza coś załatwić. A tu tancerze tańczą przed stodołą, muzykanci grają. Mirek mówi, to może nie wypada.. Haha! A potem powiedział, że nigdy w życiu nie miał takiej niespodzianki.

To niesamowite, że nikt, nikt, ale to nikt nie pisnął ani słowa przez siedem miesięcy przygotowań!

 

Tu miejsce na PODZIĘKOWANIA

Zespołom, śpiewakom i muzykantom

za mobilizację, za dzielenie wspólnej radości i za to, że podjęliście to wielkie wyzwanie, że Was też – tak jak nasz tajny komitet – ucieszyła możliwość spotkania i wspólnego świętowania, i jeszcze, że wspólnie daliśmy znać Mirkowi, że wszyscy przynależymy do Tradycji. I Zespoły wspaniałe, i Mirek, i Helenka, i my, Wasi widzowie. I tak trwa dotąd, dopokąd będą słuchać muzykantów i śpiewaków, oglądać tańce naszej ziemi, bo przechodzą one w nieustannym korowodzie czasu.

 

W wydarzeniu uczestniczyły zespoły:

Pogranicze z Szypliszk

Jezioranki z Wiżajn

Szuwarki z Wiżajn

Szeszupiaki z Rutki Tartak

Kapela Przeroślaki z Przerośli

Znaroku z Przerośli

Rospuda z Filipowa

Jaćwież z Jeleniewa

Zajączkowiaki z Zajączkowa

Ancyjas z Suwałk

Wigranie ze Starego Folwarku

Lipsk z Lipska nad Biebrzą

Rakowicze z Rakowicz

Gimtinė z Puńska

Nachodne z Sejn

Rominczanie z Dubeninek

Zielona Dąbrowa z Nowej Wsi Ełckiej

Orzyszanki z Orzysza

 

Autorami tego pospolitego ruszenia byli Uczniowie Jego;) i sprzymierzeńcy – Małgorzata Wojdełko, Małgorzata Makowska, Monika Rudowicz, Krzysztof Snarski i piszący te słowa Piotr Kuczek. Do zbudowania konstrukcji obrzędu w wersji scenariuszowej z pomocą dołączył Józef Murawski z zespołu Pogranicze z Szypliszk.

 

Część ekipy powitalnej.

 

Dalsza część tajnej ekipy: Monika Rudowicz i Biblioteka Publiczna im. Marii Konopnickiej w Suwałkach w osobach Marii Kołodziejskiej i Joli Gąglewskiej.

Jedyna Choreografka Gosia Wojdełko tańczy z wyuczonym przez siebie tancerzem Piotrem.

 

Poniżej relacja fotograficzna. Dokumentowali jak zwykle wokół folkloru, wspaniali wolontariusze: Radek Krupiński i Miłosz Kozakiewicz, a także Piotr Kuczek i ten, kto mu aparat zabierał. Dokonano też rejestracji filmowej (Bogusław Wasilewski), której właśnie ukończono opracowanie i będzie ona rozesłana do zespołów.

Filmowiec Bogusław Wasilewski i fotograf Radek Krupiński. Miłosz Kozakiewicz zapewne tropi w tym momencie inne kadry.

Wydano folder z materiałami źródłowymi, w tym relacjami i pieśniami dawnych wesel, informacjami o zespołach. Zaktualizowany o dokonania zespołów 2020 – trafi do pozostałych (do których jeszcze nie trafił).

Trochę to trwało, długo, prawda. Ale ktoś musiał od Mirka przejąć ten niepowtarzalny powolny styl pracy, w trakcie której – i może dzięki temu – rodziło się jeszcze wiele innych wspaniałych pomysłów…

Mirek Nalaskowski otoczony przyjaciółmi dobrze mu życzącymi. Zarzecze, gm. Przerośli, 12 października 2010 roku.

 

Top