Garncarstwo

Na terenie Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego z istniejących na przełomie XIX i XX stulecia kilku ośrodków garncarskich do końca lat siedemdziesiątych XX wieku zachowały się jedynie trzy pracownie: w Sejnach, Augustowie i Suwałkach, które w następnym dziesięcioleciu zakończyły swoja działalność. Jeszcze w okresie międzywojennym i w pierwszych latach po drugiej wojnie światowej w miastach tych było czynnych po kilka warsztatów. Największe skupisko garncarzy było w Sejnach. Przed 1939 r. pracowało tu siedmiu garncarzy, a w latach 1945-1955 trzech. W Augustowie i Suwałkach pracowało dawniej dwóch lub trzech, a niekiedy czterech garncarzy, z tym że niektóre pracownie specjalizowały się jedynie w wyrobie kafli lub doniczek.

Oprócz wymienionych miejskich ośrodków garncarskich do ok. 1950 r. czynny był na tym terenie jeden wiejski ośrodek garncarski, w Studzianym Lesie niedaleko Sejn. O innych ośrodkach garncarskich wiemy jedynie z tradycji oraz materiałów archiwalnych i nielicznych wzmianek w literaturze etnograficzno-krajoznawczej. W najbliższych sąsiedztwie Suwałk i Sejn pod koniec XIX w. istniały dwa inne ośrodki garncarskie – w Leszczewie i Krasnopolu. O pierwszym brak dokładniejszych informacji, natomiast o ośrodku w Krasnopolu wiadomo, że czynny był prawie do pierwszej wojny światowej i że w czterech „fabrykach garncarskich” było zatrudnionych kilku miejscowych garncarzy wyrabiających ceramikę czerwoną. Inne źródła z 1885 r. wymieniają ośrodek garncarski w Sopoćkiniach (dawny powiat augustowski, obecnie w granicach Białorusi – ok. 20 km na północny wschód od Lipska nad Biebrzą, kilka km za granicą Polski) oraz kilka innych pracowni garncarskich w miejscowościach leżących za Biebrzą w dawnej guberni grodzieńskiej: w Suchowoli, Sztabinie, Nowym Dworze i w dawnej guberni łomżyńskiej: w Grajewie i Szczuczynie.

Wyroby garncarskie były przywożone na targi i jarmarki z różnych ośrodków, oddalonych niekiedy o kilkadziesiąt kilometrów. Omawiając garncarstwo Suwalszczyzny nie należy więc pomijać tych ośrodków garncarskich, które leżały poza właściwym obszarem Pojezierza Suwalskiego, ale zaopatrywały ludność tych terenów w swoje wyroby. Prawdopodobnie w okresie do wybuchu pierwszej wojny światowej na północne tereny Pojezierza Suwalskiego docierały wyroby garncarskie z ośrodków w Kalwarii i Mariampolu – miejscowości leżących obecnie w granicach Litwy. Wymianę handlową między tymi obszarami ułatwiał ówczesny podział administracyjny; tereny te bowiem wchodziły w obręb guberni suwalskiej.

Obecnie można stwierdzić stopniowy zanik całych ośrodków czynnych na przełomie XIX i XX wieku oraz stopniową likwidację wielu pracowni w miejskich ośrodkach garncarskich czynnych do ok. 1985 r. Najwięcej pracowni zaprzestało produkcji naczyń glinianych w okresie międzywojennym i po drugiej wojnie światowej. Wynikało to ze znacznie zmniejszonego zapotrzebowania na gliniane naczynia wśród miejscowej, zarówno miejskiej, jak i wiejskiej ludności, spowodowanego napływem na miejscowy rynek różnorodnych wyrobów przemysłowych.

Na terenie Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego występowało garncarstwo wiejskie i miejskie, cechowe. Do wyjątkowo ciekawych należał czynny do ok. 1950 r. ośrodek garncarski we wsi Studziany Las. Zarówno organizacja produkcji i zbytu, jak i narzędzia, techniki lepienia oraz rodzaje wykonywanych tam naczyń były inne niż w ośrodkach garncarstwa miejskiego w Sejnach, Suwałkach i Augustowie. Na terenie Suwalszczyzny istniał tylko ten jeden ośrodek wiejski, najbliższe podobne znajdowały się w okolicach Grodna i na przyległych do Sejneńszczyzny terenach litewskich. Być może znany w XX wieku ośrodek garncarski w Leszczewie koło Suwałk był także ośrodkiem wiejskim, ale o organizacji i produkcji tego ośrodka nie mamy żadnych dokładniejszych informacji.

Wieś Studziany Las leży w Puszczy Augustowskiej (dawna Puszcza Przełomska) nad Czarną Hańczą. Prawdopodobnie wieś powstała pod koniec XVIII w. jako osada strażników i strzelców puszczańskich. Charakter osady puszczańskiej Studziany Las zachowywała do ok. 1985 r. Większość mieszkańców pracowała w lesie i żyła z niego, trudniąc się zbieraniem runa leśnego, wyrobem koszyków, drewnianych naczyń dłubanych, stolarstwem itp. Piaszczysta, mało urodzajna ziemia otoczona ze wszystkich stron lasem, którego od ponad stu lat nie wolno karczować w celu powiększania powierzchni pól, nie pozwalała miejscowej ludności utrzymać się z rolnictwa i zmuszała do szukania dodatkowych zajęć. W drugiej połowie XIX wieku oprócz zajęć związanych z eksploatacją lasu, takim dodatkowym zajęciem stało się garncarstwo.

Mieszkańcy Studzianego Lasu umiejętność lepienia garnków przejęli prawdopodobnie od jakiegoś osadnika pochodzącego z guberni grodzieńskiej. Pierwszym garncarzem we wsi był podobno Jan Kułakowski, który zmarł ok. 1910 roku. U niego lepienia garnków uczył się Franciszek Jurgelewicz, najbardziej znany i najdłużej pracujący garncarz we wsi. Zmarł krótko po wojnie mając 73 lata. Prawie do końca życia pracował jako garncarz, przekazując synowi Aleksandrowi, urodzonemu w 1912 roku, warsztat i umiejętności garncarskie. Aleksander Jurgielewicz wkrótce po śmierci ojca zaprzestał lepienia garnków. Był ostatnim czynnie pracującym garncarzem we wsi. W latach 1912–1925 prawie we wszystkich domach we wsi zajmowano się garncarstwem. Jeszcze do niedawna istniała we wsi żywa pamięć o świetności tego ośrodka garncarskiego. Zachowywana była także wiedza garncarska, czego najlepszym dowodem jest to, że jeszcze w latach 60. XX wieku potrafiono odtworzyć dla filmującej ekipy warszawskiego Państwowego Muzeum Etnograficznego cały proces obróbki gliny, lepienia i wypalania garnków ze wszystkimi najdrobniejszymi szczegółami.

W Studzianym Lesie nie było pokładów gliny. Przywożono ją z odległych o 10–15 km wsi leżących poza zwartym obszarem Puszczy Augustowskiej (wsie Karolin, Białogóry, Daniłowce i inne). Wydobywano glinę czerwoną i siwą. Za prawo wydobycia gliny płacono gospodarzom niewielką sumę pieniędzy lub dawano kilkanaście różnych naczyń, drzewo opałowe, wyroby z drzewa lub kosze, tzw. korziny. Glinę magazynowano w dołach lub drewnianych skrzyniach i zalewano wodą, aby „przegniła”. Jeżeli surowiec leżał dłuższy czas, to tuż przed samym użyciem ponownie polewano wodą i mieszano, wydobywając przy tym rękami wszelkie zanieczyszczenia. Do lepienia używano gliny zmieszanej z gruboziarnistym piaskiem, który uzyskiwano z otoczaków, czyli kamieni pochodzenia polodowcowego uprzednio przepalonych w łaźniach. Uważano, żeby kamienie miały drobne i miękkie słoje i żeby nie miały żadnych domieszek wapnia. Rozgrzane w palenisku łaziebnym kamienie polewano wodą i te, które pękały, brano do dalszej obróbki. Polegała ona na tłuczeniu ich na drobniejsze części w drewnianych stępach, a niekiedy także na mieleniu w żarnach. Ostatnią czynnością było przesiewanie piasku przez sita używane do przesiewania grubej mąki.

Glinę z domieszką piasku (przeciętnie w proporcji 1:5) mieszano na lnianej płachcie rozpostartej na podłodze w izbie lub na podwórzu bądź bezpośrednio na podłodze albo na zdjętych drzwiach. Glinę ugniatano bosymi nogami, aż stawała się lepką i ciągliwą masą przypominającą dobrze rozgnieciony kit. Jeden z dawnych gospodarzy powiedział wprost, że glinę należy ugniatać na kit.

Do lepienia i toczenia naczyń używano kół garncarskich. Były to koła złożone z dwóch tarcz: górnego mniejszego i dolnego większego, połączonego czterema sponami. Koło nakładano na nieruchomą oś umocowaną w grubym, rozłupanym na połowę drewnianym klocu. Takie koło garncarskie mogło być swobodnie przenoszone z miejsca na miejsce, co było nie bez znaczenia przy braku specjalnych pomieszczeń na warsztat garncarski. Garncarze ze Studzianego Lasu lepili naczynia w izbie, a w lecie na podwórzu przed chatą. Koło poruszano nogami. Garncarz siadał na ławie stawiając blisko siebie koło garncarskie i nogami poruszał dolną tarczę wprawiając całe koło w ruch obrotowy.

Przy wyrobie naczyń stosowano technikę wygniatania oraz pierścieniowo-taśmową i ślizgowo-taśmową. Dno naczynia wygniatano rękami na kole garncarskim, a następnie wprowadzając je w ruch obrotowy doklejano pierścieniowo lub spiralnie wałeczki gliny, formując ścianki naczynia. Ślady łączenia starannie zacierano przez gładzenie rękami, a następnie toczenie i ponowne gładzenie za pomocą rąk i drewnianego nożyka. Nieco inaczej lepiono tzw. łachańki, czyli naczynia owalne o niskich ściankach. Były one wygniatane z jednego kawałka gliny lub sklejane z dwóch części: wygniatanego dna i doklejanej jednej glinianej taśmy wysokości kilku centymetrów.

Naczynia suszono izbie lub na dworze, uważając, żeby suszenie było powolne i równomierne. We wsi nie było żadnych specjalnych pieców garncarskich do wypalania naczyń. Każdy garncarz wypalał u siebie w domu w piecu chlebowym. Niektórzy garncarze (na przykład Jurgelewiczowie) mieli w swoich domach nieco obszerniejsze piece, w których mogli wypalać nieco większa liczbę naczyń, ale mimo to przy dużym zapotrzebowaniu musieli wypalać co 3–4 dni. Przed właściwym wypałem piec „przepalano”, a następnie układano tzw. „uściółkę” czyli pomost z grubych polan. Na nim układano przesuszone naczynia dnem do góry i pozostawiano przez kilka godzin, ażeby we wnętrzu nagrzanego pieca całkowicie doschły. Po takim wysuszeniu naczyń podpalano uściółkę starając się, by ogień objął równomiernie całą powierzchnię pomostu.

Do wypalania używano suchych szczap z brzozy lub innych twardych drzew liściastych. Mogło też być drzewo iglaste. Wypał trwał kilka godzin. Rozżarzone do czerwoności naczynia wyjmowano specjalnymi żelaznymi widełkami, tzw. kosiorkami i zanurzano w zakwaszonym roztworze z żytniej mąki rozcieńczonym wodą. Niekiedy rozczyn sporządzano z kwasu kapusty lub buraków i ługu uzyskiwanego z popiołu brzozy. Po zanurzeniu w roztworze naczynie z powrotem wkładano do gorącego pieca, do którego wrzucano kawałki smolnej sosny, brzozy lub osiki, które spalając się w zamkniętym piecu odymiały naczynia na ciemnosiwy bądź czarny kolor. Pierwszą czynność nazywano hartowaniem, drugą – farbowaniem, odymianiem bądź czernieniem. Makutry i mleczaki po pewnym czasie traciły swą pierwotną czerń przybierając ciemny czerwonawobrązowy odcień, natomiast łachańki i garnki utrzymywały czarny kolor, ponieważ ciągle były odymiane podczas pieczenia i gotowania w piecach chlebowych.

Garncarze ze Studzianego Lasu wyrabiali zaledwie kilka rodzajów naczyń. Były to garnki z wylewem służące do gotowania, dzieżki do mleka (tzw. mleczaki), misy, makutry służące do tarcia maku i grochu oraz wspomniane łachańki służące do pieczenia ciast, smażenia słoniny i jajecznicy oraz do pieczenia mięsa. Natrafiono też na nieudolnie wykonane dwojaki – dwie dzieżki złączone razem doklejoną rączką. Oprócz naczyń garncarze ze Studzianego Lasu wyrabiali także gałki do sieci rybackich.

Naczynia miały niewielkie rozmiary. Średnica dna i górnego otworu wahała się w granicach 15–25 cm, brzuśca 20–30 cm, a wysokość wynosiła 15–30 cm. Jedynie łachańki były niskie: 8–12 cm, o owalnym dnie długości do 50 cm i szerokości do 30 cm. Wszystkie naczynia miały stosunkowo grube ścianki i dna, 1–2 cm.

Naczynia ze Studzianego lasu nie miały żadnych zdobień. Mimo stosowania prostej techniki lepienia wyróżniały się jednak kształtnymi formami. Szczególnie ładny kształt miały dzieżki na mleko, zwane mleczniakami, z lekko zaznaczonym brzuścem, i donice – makutry.

Sprzedażą naczyń zajmowali się sami garncarze bądź Żydzi i starowierzy. Garncarze wozili naczynia na targi i jarmarki do Sejn i Suwałk, rzadziej do Augustowa, a także rozwozili po okolicznych wsiach. Wśród ludności wiejskiej najchętniej pobierali zapłatę w naturze, biorąc za naczynie tyle zboża, (głównie owsa i jęczmienia), ile się w tym naczyniu mieściło.

Zapotrzebowanie na naczynia ze Studzianego Lasu, a szczególnie na łachańki, było jeszcze w okresie międzywojennym dość znaczne. Z powodzeniem konkurowały one z wyrobami garncarzy miejskich, które wykonane według innej technologii nie wytrzymywały wysokich temperatur podczas pieczenia i gotowania. Łachańki ze Studzianego Lasu były tak doskonałe, że używali ich nawet garncarze sejneńscy. Garnki do gotowania najczęściej kupowali starowierzy, oni bowiem najdłużej zachowali stary sposób gotowania strawy w glinianych naczyniach we wnętrzach pieców chlebowych.

Miejskie ośrodki garncarskie w Sejnach, Suwałkach i Augustowie produkowały znacznie bogatszy asortyment niż wiejski ośrodek ze Studzianego Lasu. Naczynia wykonywane były według innej technologii i miały odmienną plastykę, nawiązującą bardziej do form spotykanych na terenie całej Polski. Poszczególne miejskie ośrodki garncarskie z terenu Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego nie wyróżniały się jakimiś specyficznymi cechami. Istniały jedynie drobne różnice w formach niektórych naczyń i w ich zdobnictwie, natomiast technologia i proces produkcji były wszędzie takie same. Dzięki tym podobieństwom garncarstwo cechowe może być omówione na przykładzie jednego ośrodka w Sejnach. Do końca lat siedemdziesiątych pracował tam Stefan Winiewicz, urodzony w 1910 r. w starej sejneńskiej rodzinie garncarskiej. Jego ojciec Wincenty i dziadek prowadzili samodzielne warsztaty jeszcze przed pierwszą wojną światową. W okresie międzywojennym było w Sejnach aż siedem pracowni garncarskich.

Garncarze miejscy zaopatrywali się w glinę na pobliskich polach i łąkach. Większość z nich nie posiadała własnych gospodarstw rolnych, musiała więc poszukiwać odpowiedniego surowca na polach innych gospodarzy. Każdorazowo zawierano umowy z właścicielami pól, na których znajdowała się glina, określając ilość i sposób wydobywania oraz wielkość zapłaty. Garncarze sami wyszukiwali odpowiednich pokładów gliny. Najczęściej wydobywano ją na łąkach, czyli na tzw. smugach. Najpierw odkrywano tzw. „skrywkę”, czyli cieńszą warstwę, dochodzącą niekiedy do pół metra grubości. Następnie kopano glinę na głębokość do 1 metra. Glinę magazynowano w dole lub w specjalnej szopie znajdującej się obok pracowni. Dziadek i ojciec Stefana Winiewicza przygotowywali glinę w następujący sposób. Po uprzednim zalaniu wodą zbijali ją w tzw. pień, który strugano za pomocą strużka przypominającego kształtem sierp lub ośnik do okorowywania pni drzew. Podczas strużenia garncarze wyrzucali z gliny zauważone drobne kamyki i korzenie, które pozostawione w wytoczonym naczyniu powodowałyby jego pękanie lub kruszenie się podczas wypalania. Zestruganą raz glinę polewano woda i znowu zbijano w pień. Czynność tą powtarzano trzykrotnie. Garncarze sejneńscy używali gliny niezbyt tłustej, bez domieszek piasku.

Do toczenia naczyń we wszystkich miejskich ośrodkach garncarskich używane były dwutarczowe koła nożne z ruchoma osią. Koła są na stałe umocowane do ławy, na której siada garncarz. Koła z ruchomą osią mają większą stabilność i szybsze obroty niż koła czterosponowe ze Studzianego Lasu. Stefan Winiewicz, modernizując swój warsztat garncarski, zastosował do koła napęd elektryczny. W ciągu godziny na takim kole można wytoczyć ponad 50 małych prostych doniczek.

Z dodatkowych przyrządów używanych przez garncarzy wymienić należy tzw. „strychołkę”, czyli deseczkę lub blaszkę służącą do nadawania kształtu i gładzenia toczonego naczynia, oraz zwykły kawałek stalowego drutu przywiązanego do dwóch drewnianych rączek używany do odlepiania (odcinania) dna naczynia od koła garncarskiego. Naczynia zdejmowane z koła ustawiano na ławach i półkach znajdujących się w pobliżu garncarza. Po stężeniu gliny przenoszono je w inne miejsce, gdzie całkowicie dosychały. Latem wynoszono je na podwórze i kilkakrotnie przestawiano, by mogły schnąć równomiernie ze wszystkich stron.

Do około 1960 r. garncarz sejneńscy wypalali swe naczynia w piecach okrągłych, jednoczeluściowych, niekiedy budowanych z dala od warsztatu. Są to piece podłużne, mające dwa kanały (tzw. szlosy, czeluście) i ścianę oddzielającą palenisko od właściwej komory, zbudowana z cegieł ułożonych w kształcie kraty. Wejście do pieca, zamurowywane na czas wypału, nazywa się fortą. W takich piecach naczynia wypala się w dwóch etapach. Pierwszy, zwany kurzanką, polega na wolnym paleniu trwającym do 5 godzin, podczas drugiego, czyli obciągania, spala się grube, suche szczapy zwane trejniakami, dające wewnątrz temperaturę ponad 9000 C. Po zakończeniu palenia zamyka się szczelnie szyber, ażeby w piecu jak najdłużej utrzymać wysoką temperaturę i nie dopuścić do raptownego oziębienia. Cały proces wypalania trwa 18–22 godzin. Naczynia polewane wymagają nieco dłuższego wypalania i większej temperatury.

Garncarze sejneńscy, a także garncarze z Augustowa i dawniej z Suwałk, wyrabiali około 15 rodzajów naczyń. Były to różnej wielkości garnki i dzbanki bezuszne z wyraźnie zaznaczonym wylewem lub mające jedno albo dwa ucha, bezuszne dzieżki do mleka i tzw. słoje mleczaki z otworem u dołu, przez który odsączano mleko po oddzieleniu się śmietany. Wyrabiano także donice, makotry, misy i dwojaki, cedzaki oraz różnej wielkości doniczki do kwiatów. Po drugiej wojnie światowej Stefan Winiewicz zaczął też wyrabiać skarbonki i popielniczki. Oprócz naczyń garncarze wyrabiali także kafle i okazjonalnie, głównie na odpusty i jarmarki, gliniane zabawki i gwizdki w formie ptaszków.

W ośrodkach garncarskich w Sejnach, Augustowie i Suwałkach wyrabiano naczynia zgrzebne, czyli niepolewane, wypalane na kolor czerwony, naczynia zgrzebne zdobione białą glinką (podbiałką) oraz naczynia polewane, czyli glazurowane. Formy zdobień są bardzo proste. Najczęściej naczynie w górnej części obwiedzione jest jednym grubym paskiem, niekiedy z wyrytą falistą linią. Występują także zdobienia złożone z 2 -3 pasków, między którymi są umieszczone nieforemne kółka lub kropki, rzadziej linia falista, zygzakowata lub jakieś proste ornamenty geometryczne złożone z przecinających się linii skośnych. Maluje się je za pomocą lejka wykonanego z rogu krowiego ze ściętym końcem, w które nasadza się gęsie pióro. Podsuszone naczynia przeznaczone do malowania nakłada się na koło garncarskie, które lekko wprawia się w ruch. Do obracającego się naczynia garncarz przykłada lejek z pobiałką rysując ornament: linie proste, faliste, zygzakowate. Tak samo postępuje w wypadku, gdy chce wykonać ornament ryty. Wówczas zamiast lejka używa ostrego narzędzia, którym żłobi dookolny ornament. Linie poprzeczne i przerywane oraz inne motywy zdobnicze są wykonywane na naczyniu obracanym w rękach. Niektórzy garncarze, na przykład Winiewicze z Sejn i Wyganowscy z Augustowa, do niedawna używali do zdobienia stempelków, za pomocą których odciskali proste ornamenty złożone z kółek, liści i gwiazdek. Ornamenty takie nie były jednak często stosowane, a po 1960 r. zostały całkowicie zarzucone.

Innym rodzajem zdobienia jest glazurowanie. Glazurę przygotowywano z ołowiu i piasku szklanego. Ołów spala się w metalowym naczyniu na zielonkawy proszek i dodaje do niego zmielony na żarnach piasek szklany. Po złączeniu tych dwóch składników powtórnie miele się je w żarnach i przesiewa przez sito. Glazurowane naczynie smaruje się klejem z żytniej mąki i obsypuje przygotowanym proszkiem. Glazuruje się środkowe ścianki naczynia oraz na zewnątrz wylew, szyjkę i uszy oraz górną część brzuśca. Po wypaleniu uzyskuje się szkliwa koloru zielonkawego. Przy stosowaniu innych tlenków metali można uzyskać kolor żółtawy, żółtobrązowy bądź zielonkawobrązowy.

W ośrodku sejneńskim dawniej zdobiono też gliniane naczynia za pomocą malowania. Były to bardzo uproszczone i nieliczne ornamenty, składające się z jednego kwiatka z gałązką lub ptaszka – kogutka. Do malowania ornamentów używano polewy barwionej tlenkami metali. Wg Stefana Winiewicza zarzucono malowanie naczyń w latach sześćdziesiątych tłumacząc to brakiem zapotrzebowania (…).

W garncarstwie sejneńskim oraz augustowskim i suwalskim niewielkie znaczenie miały techniki dekoracyjne polegające na wyciskaniu falistego wzoru na dość grubym kołnierzu naczyń. Najczęściej takie zdobienia występowały przy doniczkach, niekiedy także w dekoracyjnych dzbankach na kwiaty.

Oczywiście, o plastycznych walorach naczynia decydował sam kształt. Naczynia z Sejn i Augustowa, głównie dzbany i różnego rodzaju dzieżki, charakteryzują się ładnymi proporcjami. Mają podstawy mniej więcej równe wylewowi i lekko wypukły brzusiec o łagodnych liniach. Największa wypukłość znajduje się pośrodku naczynia lub nieco powyżej i łagodnie łączy się z niezbyt wysoką szyjka i wylewem, często zakończonym niewielkim dzióbkiem. Uszy przy takich naczyniach przymocowane są bądź do wylewu, bądź trochę niżej do szyjki. Jedynie dzieżki na mleko, czyli mleczaki, mają inny kształt. W naczyniach tych największa wypukłość znajduje się w górnej części, a ponieważ są one dość wysokie, sprawiają wrażenie naczyń wysmukłych.

Garncarze z ośrodków miejskich sprzedawali swoje wyroby głównie na targach i jarmarkach. Każdy garncarz miał kilka stałych miejscowości, do których rozwoził towar. Przed pierwszą wojną światową i w okresie międzywojennym również garncarze miejscy wymieniali na wsiach naczynia na zboże oraz sprzedawali niektóre rodzaje produkowanej przez siebie ceramiki na odpustach.

Opracowanie na podstawie:

Marian Pokropek: „Wytwórczość i sztuka ludowa Pojezierza Suwalsko –Augustowskiego”. Warszawa 1979

 

Wyroby z poszczególnych ośrodków garncarskich:

Ceramika ze Studzianego Lasu (gm. Krasnopol, pow. Sejny)

Ceramika z Sejn

Ceramika z Augustowa

 

Bibliografia:

Fryś E., Ośrodek garncarski w Studzianym Lesie, pow. Sejny. „Polska Sztuka Ludowa” R.13:1959, nr 4

Głowa Z., Materiały do mapy ośrodków garncarskich w Polsce. „Polska Sztuka Ludowa”. R.10:1956, nr 2

Hołubowicz W., Garncarstwo wiejskie zachodnich terenów Białorusi. Toruń 1950

Pokropek M., Wytwórczość i sztuka ludowa Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego. Warszawa 1979

Pokropek M., Ludowe tradycje Suwalszczyzny, Suwałki 2010

Top